3/01/2016

Kim jesteś?

To nie twoi rodzice, przyjaciele, bliskie ci osoby, nie twoje osiągnięcia i sukcesy,a tym bardziej nie twoje problemy i błędy określają CIEBIE.

To nie one mówią kim jesteś i jaki jesteś.

Nie daj sobie wmówić, że jesteś do niczego, nie jesteś tak dobry jak inni, tak piękny i mądry jak oni.
Nie pozwól by twoje myśli mieszały cię z błotem.

Jesteś kimś więcej, niż dzieckiem swoich rodziców, kimś więcej niż twoje osiągnięcia i porażki.

Jesteś dzieckiem Boga, i to ukochanym dzieckiem.
On wie najlepiej kim jesteś, bo pragnął ciebie od samego początku, On ukształtował twoje "ja"

Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię,
nim przyszedłeś na świat. Jr 1, 5

Tylko pozwól Mu mówić do twojego zranionego serca, pozwól Mu Cię kochać, a wtedy i ty pokochasz siebie, wtedy ty spojrzysz na siebie, tak jak On patrzy - z wielką miłością i zachwytem.

1/02/2016

BLIZNY



Plac zabawa. Gwar. Śmiech. Gromada biegających po piesku małych stóp. Przy karuzeli stoi dwóch chłopców. Patrzą na siebie z powagą i z zaangażowaniem godnym politycznych debat zawzięcie rozmawiają o czymś, co chwila pokazując przy tym przeciwnikowi swoją dłoń, ramię, kolano, czoło.

Próbuję przysłuchać się temu, o czym tak zaparcie dyskutują. Z czasem (i wytężeniem swojego słuchu do maksimum) udaje mi się uchwycić sedno.

„Pojedynkowali” się na blizny. Który z nich ma ich więcej, które są świeższe, dłuższe, większe, boleśniejsze i tak dalej. Im więcej, tym lepiej. Blizna to oznak męstwa, tego, że jesteś twardy, że jesteś gość, a nie maminsynek. Blizna to duma.

Zaczęłam zastanawiać się na tym, jak ja podchodzę do swoich ran, nie tylko tych fizycznych, ale też tych, które są głębiej, które dotykają mojej duszy.

Czy potrafię powiedzieć, że są moją dumą, że czegoś mnie nauczyły? Nie, raczej nie. Wolę o nich nie mówić, bo po co je rozdrapywać przed światem i samym sobą. Najlepiej niech znikną, bo po co mi one, nic dobrego nie przyniosły i (raczej) nie przyniosą. Niech zginą, przepadną w otchłań niepamięci.

Jednak…
Prawdą jest, że w dorosłym życiu, o tym, co chluby nie przynosi, o tym, co było kompromitujące, się nie rozmawia. Taki temat jest passé. Jesteśmy zbyt mądrzy, dojrzali, doświadczeni, żeby rozwlekać swoje słabości. Nie jesteśmy przecież dziećmi, które jeszcze nie wiedzą nic o życiu. Słabości NIE WOLNO okazywać.

Przyglądając się swojemu życiu, raczej zauważam, że więcej mnie nauczyły chwile, w których popełniłam jakiś błąd, doznałam jakiegoś cierpienia i przyznałam się przed sobą, czy innymi do tego, niż wtedy, kiedy próbowała zacisnąć zęby i zachować pokerową twarz.


Moc w słabości się doskonali. Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny. 2 Kor 12, 9-10


Słowa św. Pawła raczej kojarzą mi się z sytuacją z placu zabaw — pomimo że pisał je dorosły mężczyzna — jest w nich dziecięca niczym niezachwiana ufność, w to, że ludzka słabość równa się mocy Chrystusa.